W Bonga można kupić wszystko, począwszy od
najnowszych telewizorów w technologii OLED po czterdzieści różnych rodzajów
pikantnych przypraw składających się na berbery. W pierwszym przypadku udajemy
się do wyspecjalizowanego suk -
sklepu, a w drugim do innego sklepu spożywczego lub na jarmark – w Bonga każdy
wtorek i czwartek, oraz największy sobotni jarmark. Owoce kupuje się u jedynego
sprzedawcy cytrusów, ma on również znakomity świeży sok z awokado zakrapiany
syropem vinto. Jednak najbardziej
podstawowe produkty często sprzedawane są w prywatnych domach rolników, którzy
akurat daną rzecz produkują lub uprawiają. Tak samo dzieje się gdy chcemy po
prostu napić się kawki lub innego lokalnego trunku.
Jak w takim wypadku rozpoznać, kto co
sprzedaje? Domów jest naprawdę dużo, nawet miejscowi nie zapamiętaliby
wszystkich lokalnych przedsiębiorców. W Bonga, tak jak w całym regionie
Kafa, wypracowano specjalne oznaczenia, system znaków, które wskazują co w danym
domu można kupić. Dom po amharsku to bet. Jeżeli coś w nim sprzedajemy to
najczęściej w pierwszej dużej izbie, zaraz po wejściu do środka. System znaków
opiera się najczęściej na patyku, dosłownie. Żeby były lepiej widoczne z drogi.
Na około metrowym patyku wbitym w ziemię, zatyka się jakiś przedmiot
symbolizujący sprzedawany produkt. Znaki zostały zunifikowane dla całego
regionu, a niektóre nawet dla całego kraju.
Injera symbolizowana jest jako duża okrągła
pokrywka od wiadra, nieważne jakiego koloru, ważne że jest okrągła jak injera. Shai buna bet – czyli miejsce, gdzie
możemy napić się herbaty, kawy i mieszanki tych dwóch – spris, symbolizowany jest jako zatknięty
na patyku gliniany imbryk lub filiżanka – dla kawy; oraz termos – dla herbaty.
Shai buna bet i tak najłatwiej
rozpoznać, ponieważ najczęściej są otwarte, często zbudowane jako mały namiocik
z worków tekstylnych. Jeżeli przed domem wystawiona jest i położona na drewnianym
stołeczku lub bezpośrednio na ziemi plastikowa torebka, znaczy to że sprzedawany
jest węgiel drzewny, właśnie w takich torebeczkach – kosztuje 2 birr. Mięso (w formie mięsa można kupić
tylko wołowinę, inne trzeba kupować żywe) kupuje się bezpośrednio u rzeźnika, te
dla chrześcijan mają wymalowany krzyż, a te dla muzułmanów półksiężyc lub nic,
wystarczy, że chrześcijanie się reklamują. Ja kupuję u obu i smakuje tak samo.
Dodatkowo każdy rzeźnik jest malutką restauracją, gdzie można skosztować tere
siga – dosłownie “surowe mięso” maczane w bardzo ostrym sosie awaza –
zabija bakterie.
Nieco trudniej jest rozpoznać rozmaite
trunki alkoholowe, których różnorodności i ilości jeszcze nie zliczyłem.
Najczęściej lądujemy w tej bet –
czyli miejscu, w którym można się raczyć miodem pitnym, coś pomiędzy winem i
piwem. Bardzo słodkie i równie bardzo alkoholowe. Reklamowane jest żółtymi
kwiatami na patyku lub w wazonie, tym co swoje tej bet umieścili w środku miasta i
ciężko jest znaleźć kwiaty, w zastępstwie służy żółta siatka owinięta wokół
patyka. Liście juki lub jakiekolwiek inne długie liście przypominające aloes
oznaczają tello – lokalne piwo
robione z jęczmienia oraz kukurydzy, w środku pływa jeszcze kilka innych liści i
łodyg nieznanych roślin – bardzo smaczne i orzeźwiające. Zwykłe zielone liście
to barto, czerwone to amara – inne alkoholowe trunki. Biały
kwiat jeszcze nie został przeze mnie wypróbowany.
W tym domu lokalny przedsiębiorca sprzedaje, po kolei od lewej: ineja, tello, amara.
Na pierwszym planie tej bet, w tle można kupić injere.
Wszystkie inne produkty spożywcze takie
jak pomidory, cebule lub jajka są wystawiane w jednej lub dwóch sztukach na
drewnianym stołku przed domem. Przez pierwsze kilka tygodni myślałem, że
muszę chodzić dwa kilometry do centrum miasta by kupić te rzeczy, potem się
okazało, że każdy sąsiad coś sprzedaje, można się we wszystko zaopatrzyć
lokalnie.
Zakupy robi się również na drodze.
Najlepiej jest to widoczne na tej z Addis do Jimmy, duża szeroka, duży ruchu i
mija się dużo różnych wiosek. Tutaj jeżeli dany produkt nie ma określonego znaku
to po prostu przy drodze stoi jedna osoba, lub jak usłyszy warkot samochodu
szybko wybiega z domu, w ręku trzymając jajko, kukurydzę lub cokolwiek innego.
Można kupić wszystko – od kocho,
chleba robionego z banano-podobnego drzewa zwanego inset, po najrozmaitsze owoce, warzywa
oraz kurczaki. Jeżeli natomiast coś jest ciężkie do pokazania od razu to taka
rzecz posiada swój znak, pokazywany za pomocą rąk. Worek węgla jest szeroko
rozłożonymi rękami, palce obu dłoni są złożone razem – tak jakbyśmy chcieli
pływać kraulem – worek węgla jest duży. Natomiast chat to wąsko rozłożone ręce, palce
górnej dłoni złożone są razem, natomiast palce dolnej rozłożone symbolizując
liście tej rośliny – siatka z chat jest mała. Ciężko się zorientować kto
co pokazuje, ale można dojść do wprawy. Sytuację utrudnia znak pokazujący
autostopowicza – jedna zwarta dłoń na wysokości klatki piersiowej, a druga nad
nią pokazująca na palcach ilu jest chętnych na stopa. Do tego są jeszcze dzieci
bawiące się przy drodze, wygłupiające się i machające rękami.
Kierowca kupuje kurczaka przy drodze, niedaleko Walkite.
Zarówno tych patykowych jak i drogowych
znaków jest na pewno dużo więcej. W innych częściach kraju gdzie sprzedawane są
inne produkty, występują jeszcze inne znaki. Jeśli chodzi o mnie to na razie
wszystkie moje potrzeby są zaspokajane. Shai buna bet odwiedzam
regularnie, znam też większość tej bet w mieście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz